16 maj 2007

Latarnik

Autor: elkaone. Kategorie: Moja proza; Varia .

Latarnik jej dzieciństwa przychodził codziennie, kiedy zmierzch skradał się cicho, a wszystko wokół szarzało. Przychodził ze swoim długim kijaszkiem i haczykiem zapalał gazowe latarnie. Jak czarodziej krążył wśród niknących domów, ocieplając je migotliwym światłem. Ciepło czuwało nad domami przez całą noc. Tajemniczy czarodziej pojawiał się znowu świtem. Gasił latarnie, a wraz z tą codzienną czynnością gasła tajemnica. Wszystko wokół stawało się zwyczajne, kolory ostre, a latarnik nie był już czarodziejem, tylko zmęczonym starszym mężczyzną, którego plecy przygarbił czas i ciężar dźwiganego kija. W końcu zamordowała go elektryczność.

Zapomniała o nim na wiele lat. Wtedy pojawił się inny latarnik. To latarnik, który nie pozwala latarni rozbłysnąć. Toleruje mały, niebieski płomyczek, który daje trochę ciepła i trochę światła – niczego za wiele. Kiedy płomień filuje, przykręca knot, kiedy wybucha z siłą, jakiej nikt by się po latarni nie spodziewał, gasi go zdecydowanym ruchem. Obywa się bez kija, ale jest równie skuteczny. Chyba nie wie, że tak gaszona latarnia za każdym razem traci bezpowrotnie część swojego płomienia. Jeszcze tli się w niej ciągle, jeszcze potrafi zapłonąć, ogrzać, ale przyjdzie dzień, kiedy nie pomoże kijaszek, haczyk, dmuchanie w płomień, latarnia zgaśnie na zawsze. A wtedy zniknie magia, pozostaną tylko elektryczne latarnie, a po co elektrycznym latarniom latarnik?

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa