16 grudzień 2004

*** (Za wezgłowiem otwierała się nieoczekiwana i absolutna ciemność.)

Autor: elkaone. Kategorie: Moja proza; Varia .

?Wydaje mi się, że największym dobrodziejstwem na świecie jest fakt, że umysł ludzki nie jest w stanie skorelować całej swej istoty. Żyjemy na spokojnej wyspie ignorancji pośród czarnych mórz nieskończoności i wcale nie jest powiedziane, że w swej podróży zawędrujemy daleko. Nauki – a każda z nich dąży we własnym kierunku – nie wyrządziły nam, jak dotąd, większej szkody; jednakże pewnego dnia, gdy połączymy rozproszoną wiedzę, otworzą się przed nami takie przerażające perspektywy rzeczywistości, a równocześnie naszej strasznej sytuacji, że albo oszalejemy z powodu tego odkrycia, albo uciekniemy od tego śmiercionośnego światła przenosząc się w spokój i bezpieczeństwo nowego mrocznego wieku.?

Howard Philips Lovecraft – Zew Cthulhu

Za wezgłowiem otwierała się nieoczekiwana i absolutna ciemność. Patrzyłam z przerażeniem na matkę, która z determinacją ciągnęła w jej stronę malca, zapierającego się ze wszystkich sił. Nie chcę, zostaw mnie, nie chcę, nie pójdę, krzyczał rozpaczliwie. Nie chcę tam być, nie chcę!

Prosiłam: zostaw go, przecież widzisz, że się boi. Sama bałam się chyba jeszcze bardziej. Mimo, że ściana oddalona była najwyżej o pół metra, wiedziałam, że ciemność jest bez dna. A w niej coś się poruszało. Poruszało powoli i jakby trochę niepewnie, ale jednak wytrwale. Jakieś szare postaci wyłaniały się nagle z całkowitej czerni, zbliżały się do granicy światła i cofały – jak dzikie zwierzęta przed ogniem. Ale ich miejsce wciąż zajmowały nowe, inne, równie szare i odrażające. Wyciągały ręce – po nas, byłam tego pewna. Ona już się nie bała, ale ona przecież była stamtąd. Nie była szara, całkiem zwyczajna, może ciemność nie wypłukała z niej jeszcze wszystkich kolorów. Tym bardziej przerażająca była ta jej obcość z pozorem swojskości, obcość, która kazała przeciągać malca na swoją stronę. Która po raz pierwszy, od kiedy ją pamiętałam, kazała jej myśleć o sobie, nie o innych.

Bałam się. Bardzo. Gwałtownie szarpnęłam dziecko, a ona straciła równowagę i cofnęła się o krok. Przekroczyła granicę światła. Ściana zamknęła się. Znów była żółta.

grudzień 2004

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa