17 maj 2008

Kolacja

Autor: elkaone. Kategorie: Marek P. (Marek Plisiecki); Wiersze przyjaciół .

Jadłem kolację w restauracji „Moment”.

Nagle zadźwięczał telefon. Dzwoniła

śmierć.

Ktoś zamówił sałatkę z tuńczyka

i avocado. Ktoś upił się winem

a w hałaśliwym przejściu do ogródka

mignęła postać w kolorowym płaszczu.

Płonęły świece. Dzień dobiegał końca.

Odorem resztek nagle zapachniała

blaszana płyta pod gorącym garnkiem.

Zszedłem po schodach. Nie słyszałem kroków

choć mnie mijała grupa młodych ludzi

wonnych i dźwięcznych jak sklep z koszulami.

A w głównej sali zrobiło się cicho.

Drobna kobieta dyskretnie podeszła

do krzesła, w które wcisnęła chusteczkę

by ukryć wilgoć zdjętą z twarzy. Potem

sięgając ręką, na moje spojrzenie

mocniej wcisnęła policzek w słuchawkę.

* * *

Leżę na niedźwiedziej skórze

przybitej gwoździami do nieboskłonu.

Zawrót głowy przypomina o szaleńczym locie

gdy ziemia wiruje szybciej i szybciej

i futro wtula się w nozdrza

podczas księżycowych marzeń.

Leżę na wielkiej niedźwiedzicy

milczącej i nieruchomej

szerokiej tak, jakby pragnęła wyprostowanych rąk

dotykających piersi.

Zapadłem w leśną głębię

i wypiłem wiele wody ze strumienia

jak drewno otulony

złotobrunatnymi liśćmi.

Miód i jagody przyniosę

nienasyconej szafarce skradzionych uciech.

Skąd we mnie tyle skarbów i dóbr

pożądania przy bezruchu

i braku senności podczas zasypiania.

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa