14 luty 2010

Samokrytyka

Autor: elkaone. Kategorie: Varia .

?Słowo daję, wcale nie chciałem być Jezusem. Prosiłem: towarzysze, może zagrałbym literata, poetę może? Zawsze lubiłem poezję. A oni nie i nie. Zagrasz, mówią, Jezusa, bo fizjonomię masz odpowiednią. Tylko włosy zapuść.
Żona była wściekła: za babę się nie wydawałam, wszyscy na ulicy palcami nas będą wytykać! Ale klamka zapadła, miałem być Jezusem i już.
Z początku trudno było się przełamać. Kiedy procurator kazał mnie oćwiczyć, bo zwróciłem się do niego „dobry człowieku”, myślałem sobie: „oddam, jak Partię kocham, oddam,  w pysk walnę”. Potem zaczęliśmy rozmawiać.
Na moskiewskich ulicach naszego pięknego teatru poeci tracili głowy, kobitki latały na miotłach, panoszyły się rude kociska, a ja rozmawiałem z procuratorem. Klepałem z początku ten tekst jak leci, pamięć zawsze miałem dobrą, nie musiałem się specjalnie zastanawiać nad treścią. Ale nagle, kiedy pomyślałem sobie „co dalej” (o tekście rzecz jasna myślałem), to „co dalej” nagle urosło i rosło tak, rosło, nie chciało przestać. Nie wiem, czy przekonałem procuratora (w każdym razie grający go Anton Pawłowicz przyglądał mi się sceptycznie), choć coraz częściej widziałem w jego oczach niepewność, a w czynach wahanie. Gorzej, że przekonałem sam siebie.
Więc teraz, towarzysze, róbcie ze mną, co chcecie. Sami zrobiliście mnie Jezusem, więc wybierajcie: zawsze możecie wyrzucić mnie z organizacji partyjnej, dać wilczy bilet. Przyzwyczajony jestem, że takie poglądy powodują śmierć, choćby i cywilną. Możecie spróbować mnie reedukować, choć zimna nie lubię, jak diabli. A jeśli trochę miękną wam serca, przypomnijcie sobie rozterki procuratora. Od waszego wyboru zależy czy będę marnym aktorzyną czy bohaterem.

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa